Nie ustają dalsze po meczowe analizy, wypowiedzi ekspertów, pseudo ekspertów, amatorów (tak, jak np. na tym blogu :P), dyskusje w pracy, w szkole, na urodzinach, czy też spekulacje wokół osoby Leo Beenhakkera, czy zostanie na stanowisku szkoleniowca, czy też wyleci. Gdyby ode mnie zależała decyzja o tym czy Bennhakkera zwolnić, czy zostawić to ja bym go WYWALIŁ ! Wiem, że teraz szuka się winnego do ścięcia, za tą klęskę z Irlandią Północną, ale ja bym tego Pana jednak nie bronił. Po prostu ten człowiek stał się ostatnimi czasy niezwykle arogancki. Na pytania dziennikarzy, przykładowo odpowiada, czy dziennikarz dobrze spał, czy też w przypadku innego dziennikarza, czy mu coś już dzwoni głowie w związku z jego pytaniem. Widocznie Beenhakkerowi nic w głowie już nie zadzwoni, co pozwoliłoby naszej drużynie grać lepiej. Jego interesuje teraz tylko Feyenoord, nie ogląda zawodników, którzy potencjalnie nadają się do kardy, nie ma go na meczach w polskiej lidze. Szkoleniowiec, który zarabia taką kasę, jaką właśnie dostaje Leo z PZPN, musi tylko i wyłącznie zaprzątać sobie głowę reprezentacją, a nie szukaniem lewego obrońcy do Feyenoordu. Szkoda, że tak chociaż raz nie zobaczył na żywo Gancarczyka, który gra obecnie na lewej obronie w Metalist Charków i zbiera tam bardzo dobre recenzje. został również wybrany najlepszym defensorem w Ukraińskiej Ekstraklasie w sezonie 2006/2007. Należy nadmienić, iż piłkarz ten został wybrany najlepszym defensorem w Ukraińskiej Ekstraklasie w sezonie 2006/2007. A jak wiemy, jeśli chodzi o naszą drużynę na urodzaj lewych obrońców nie możemy narzekać…
Ponadto nie rozumiem decyzji, dlaczego Artur Boruc opuścił zgrupowanie? Fakt, zawalił nieco ten mecz, no ale teraz ze strony drużyny nie ma chyba żadnego wsparcia… wydaje mi się, że został odstawiony. Co prawda niby nie będąc na zgrupowaniu, nie będzie narażony bezpośrednio na pytania dziennikarzy, ataki, zaczepki, ma pewność, że nie wygwizdają go w Kielcach przed meczem z San Marino, ale jest pewien, że jego brak obecności na zgrupowaniu mu nie pomoże… Mam nadzieję, że się z tego podniesie, fakt, trochę wcześniej kolokwialnie mówiąc pajacował, w meczach w Celticu prowokował protestantów, ale chyba nie zasłużył na to, a by po meczu zrobić z niego jedynego winnego.
Ja uważam, że na jego konto można zaliczyć na pewno pierwszą straconą bramkę. W mniejszym stopniu drugą, a już w najmniejszym trzecią. A to dlaczego? Bo:
– Przy pierwszej straconej bramce zauważmy, że Boruc wyszedł do tej piłki. Opuścił bramkę i wyraźnie zrobił 3-4 metry w lewo w kierunku spadającej piłki. Gdy bramkarz wychodzi do piłki musi po prostu interweniować ! A on wyszedł, stanął, cofnął ręce i patrzył się na Wawrzyniaka… Wawrzyniak też jest trochę winny tej sytuacji, bo widocznie zabrakło dobrej komunikacji pomiędzy tymi zawodnikami. No i winna jest prawa strona w naszej drużynie, która dopuściła (nie ostatni raz) do dośrodkowania. Sytuację mógł wyratować jeszcze Żewłakow, jednakże po zgraniu piłki do środka przez Irlandczyka, zadanie to szczerze mówiąc, nie należało na najprostszych.
– Przy drugiej straconej bramce, także można było wyjść do tej piłki. Niestety Boruc stał do końca na linii bramkowej, a piłka po rzucie rożnym przecież spadła na 3-4 metr przed bramką… W polu bramkowym, w takich sytuacjach to bramkarz powinien interweniować. Jednakże ten brak interwencji wynikał z popełnionego błędu przy stracie pierwszej bramki, gdzie Boruc udał się na wycieczkę, która fatalnie się skończyła. Duży współudział ma rzecz jasna Wasilewski, który nie pokrył dobrze Irlandczyka, a można powiedzieć, że kładąc się na boisku przy tej interwencji ułatwił mu sprawę.
– Natomiast co do trzeciej bramki, która kwalifikuje się do piłkarskich jaj, uważam, że Boruc najmniej zawinił. Piłka podskoczyła przed nogą Boruca no i stało się…. Tą bramką obciążyłbym Żewłakowa. Zastanawia mnie, jak ta doświadczony reprezentant, mógł zagrać taką piłkę w światło bramki? Jeśli dodamy to tego dwukrotną wypowiedź Mariusza Lewandowskiego po meczu, gdzie wspomina, iż przed spotkaniem rozmawiali o tym, aby nie zagrywać na takim boisku, takich piłek do bramkarza, tym bardziej w światło bramki to widzimy, jak duży błąd popełnił Żewłakow. Nie był w tamtej sytuacji pod wielką presją, mógł wybić piłkę na aut. Na dodatek przecież w pierwszej połowie bramkarz Irlandii miał podobną sytuację, gdzie piłka skozłowała mu przed nogą, tyle że wtedy był rzut rożny… Po prostu obrońca z Irlandii był na tyle rozgarnięty, że wiedział, aby nie podawać piłki na takim nierównym boisku do bramkarza w światło bramki.
Zresztą przeżyjmy straconą bramkę jeszcze raz i przyjrzyjmy się uważnie, jak piła podskoczyła tuż przed nogą Boruca:
Zwróćmy uwagę jeszcze na inną sprawę. Mianowicie w pierwszej połowie Boruc dostał kilka takich piłek, na dodatek pół wysokich i to na lewą nogę. Kilka razy wystartował z pretensjami do obrońców, że podają mu taką piłkę na takim boisku. Szkoda, że Żewłakow musiał zagrać do tyłu taką piłkę akurat w ten 7 metrowy prostokąt… a boisko ma przecież 90 metrów szerokości…
Oby w nadchodzącym w środę meczu prawdy z San Marino nasi zawodnicy nie zrobili na ponownie mało śmiesznego żartu prima aprilisowego.