Jak sugeruje tytuł mojego posta, to by na prawdę tłusty czwartek. Nie żebym się chwalił, ile to pączków, chrustów, czy innych słodkości zjadłem (ale faktem jest że sporo tego pochłonąłem :/). Pochwalić należy z pewnością zawodników Lecha Poznań za wczorajszy mecz z Udinese.

Może i wynik (2:2) w obliczu rewanżu na wyjeździe nie najlepszy, ale mecz z całą pewnością bardzo dobry. Było dużo akcji, bramki oraz emocje, czyli wszystko to, co dla udanego widowiska w piłce nożnej jest niezbędne. No i było jeszcze coś, co dla widowiska piłkarskiego zupełnie nie pasuje, czyli duże opady śniegu, co akurat w drugiej części lutego jest u nas standardem. Jak było widać takie warunki atmosferyczne nie były (niestety) jakąś wielką trudnością dla piłkarzy ze słonecznej Italii (chociaż kilka razy być może stan murawy spowolnił słynąca z szybkich ataków drużynę). Natomiast dla widza przed telewizorem i owszem, gdyż piłka była bardzo często po prostu niewidoczna. Jeśli mają w Poznaniu podgrzewaną murawę, to coś płyty pod nią słabo chyba grzeją, bo śnieg wg mnie słabo topniał…

Powracając już do samego meczu, to należy przyznać, że piłkarze Lecha pokazali klasę, gdyż wystarczyły im zaledwie 3 minuty, aby powrócić z dalekiej podróży, jak to zwykło się mawiać w języku sportowym. I to mi się (jak pewnie większości oglądających) właśnie podobało. Inne polskie zespoły przegrywające 0-2 z włoską drużyną czekałyby zachowawczo do końca meczu, obawiając się blamażu. Ale na szczęście nie Lechici 🙂

Cieszy niezmiernie, iż zespół Lecha oblegał bramkę rywala do ostatniej sekundy spotkania, i widać było, iż rywale po meczu z ulgą odetchnęli, iż nie stracili kolejnej bramki.

Żal sytuacji z 59. min., gdzie był najpierw słupek, później poprzeczka, a na końcu strzał z bliskiej odległości…. a gol nie padł…. No i bardzo żal straconej pierwszej bramki (drugiej samobójczej oczywiście też, ale o tym niżej), gdzie Fabio Quagliarellę bez najmniejszych problemów, nie pokryty w polu karnym, po stałym fragmencie gry oddał celny strzał głową…

Na uwagę z pewnością zasługuje piłkarz Lecha Poznań, Kolumbijczyk Manuel Arboleda. Po bardzo przypadkowym, samobójczym trafieniu Arboleda potrafił się otrząsnąć i rozegrać dobre spotkanie, zdobywając dla Lecha, jakże upragnioną, wyrównującą bramkę.

Oczywiście pomimo tego, że wynik wczorajszego spotkania w roli faworyta do awansu stawia Udinese to wierzę w to, iż to jednak Lech awansuje do następnej rundy.