Pośród gór, w zamroczonej świerkami dolinie, na kamienistej wyściółce rodzi się potok, w którym wkrótce spotkamy pierwszą rybę. Nie dla urody krajobrazu zauważamy tu jednak scenerię i warunki towarzyszące przyjściu na świat górskiej rzeki. Otóż wszystko, co w niej najważniejsze -wodna zasobność, temperament, rodność jest i będzie aż do końca, aż do ujścia w morze, tworem i dziełem właśnie doliny, a ściślej – całego obszaru zlewni oraz panującego nad nią klimatu. W taki sposób raz jeszcze w dziele wypowiada się duch mistrza. Potok pstrągowy, gdyż o nim tu mowa, powstaje pośród chłodu skał i wszystko jest w nim w ciągłym ruchu – burzliwa woda i materiał dna. Z niedowierzaniem przyjmujemy do wiadomości informację, że w jego warze potrafią egzystować żywe istoty. Woda w potoku, poza chwilami gwałtownych przyborów, jest krystalicznie czysta. Nieustannie mieszając się z powietrzem na bystrzynach i szypotach, nasyca się tlenem, a jej niska temperatura czyni to nasycenie trwałym i wysokim. Zauważmy też dalszą cechę potoku: nawet wtedy, kiedy staje się górską rzeką, nigdy nie pokrywa się lodem. Z kolei latem woda w nim podgrzewa się tylko z rzadka i na krótko, w stopniu – na odczucie ludzkie – zaledwie umiarkowanym. Do takiej właśnie rzeki, niesfornej zdawałoby się i nieprzyjaznej, muszą się przystosować jej mieszkańcy.

Więcej o…
Zgrzani i mokrzy od rosy przedzieramy się przez wierzbowy gąszcz, przez kłębowisko ożyn i powojników, przez zasieki pokrzyw, żeby nagle stanąć w zakątku wygodnie przestronnym, łagodnie zacienionym, odgrodzonym od reszty świata zieloną kurtyną chłodu i cudownej samotności. Rzeka też łaskawa: udostępnia się, ukazując obszerne zakole w oprawie starych drzew wspaniale otwarte i czyste. Woda przemyka żwawo, czasami zawraca luźnym zawijasem. W takiej chwili spływa na nas radość. Przynaglani nadzieją i łowieckim podnieceniem rozbebeszamy plecak, montujemy podbierak i wędkę. Spławik ustawiamy wysoko, na miarę przypuszczalnej głębokości zakola, na poziomie nadziei. Robimy pierwszy wyrzut i… wszystko się wali: uwodzicielsko piękne kolano rzeki okazuje się płytki?, jałowe, kiełbikowo – jelcowe. Piasek pod metrem wody. Zbankrutowane marzenie o leszczu ustępuje najpierw miejsca zniechęceniu, ale zaraz potem przychodzi myśl: dlaczego właściwie tu jest płytko?! I następne pytanie: w jaki sposób bez wstępnych przymiarek i tracenia czasu, według jakich cech zewnętrznych rozpoznawać głębokość toni pod zwierciadłem, jeżeli się nie chce paść po raz drugi ofiarą złudzenia?